Stypendia lojalnościowe ratunkiem na emigrację
Michał ma co miesiąc 690 zł od łódzkiego Boscha, a za rok Bosch będzie miał z niego pracownika. - Wiem, że w Anglii zarobiłbym więcej, ale nie żałuję - mówi "Gazecie Wyborczej" uczeń. Czy stypendia lojalnościowe zatrzymają w kraju absolwentów szkół technicznych? - Jest dramat - alarmuje Tomasz Węglarczyk, prezes łódzkiego Polmo, producenta osprzętu do aut i ciągników. - Potrzebuję operatorów szlifierek, tokarek i wiertarek. Mam maszyny, klientów, ale nie mam ludzi, którzy mogliby przy maszynach pracować - mówi.
Wszyscy wyjechali do Anglii, Niemiec i Irlandii. Firmy główkują, jak przyciągnąć nowych. Węglarczyk przyjmuje piekarzy, barmanów, cukierników i wysyła ich na kilkumiesięczne szkolenia, za które płaci. Bez gwarancji, że przekwalifikowany piekarz za miesiąc nie odejdzie. Dlatego teraz chce płacić stypendia uczniom samochodówki w zamian za to, że po ukończeniu szkoły zostaną jego pracownikami - napisała "Gazeta Wyborcza".
- Stypendia lojalnościowe popularne były w PRL-u - pamięta Ryszard Kaźmierczak, dyrektor łódzkiego zespołu szkół, którego podopieczni dostaną pieniądze od Polmo. - Otrzymywali je uczniowie zawodówek, ale także studenci uczelni technicznych. Warunek był jeden: po szkole czy dyplomie pracujesz w zakładzie, który płacił.
Jak pan Janusz, 65-letni emeryt, który w latach 60. studiował w Warszawie geodezję, dostawał stypendium, a potem "odrabiał" je w elektrowni Turek.
- Ale nastał rok 1989 i stypendia znikły - kontynuuje Kaźmierczak. - Wiadomo: w gospodarce, w której szalało bezrobocie, nie były potrzebne. To pracownik szukał pracodawcy, ale teraz role się odwracają. I pracodawcy znów wracają do stypendiów.
Łódzki Bosch i Siemens (pralki, zmywarki, suszarki) już to robi. Uczniowie, którzy rozpoczęli naukę w szkole wskazanej przez firmę (kształcącej w pożądanych specjalizacjach) i zobowiązali się do pracy w Boschu, dostają kilkaset złotych miesięcznie. Podobnie postępuje niemiecki koncern Haering (precyzyjne elementy do samochodów). Otworzył w Piotrkowie centrum, w którym kształci automatyków, mechatroników, tokarzy i szlifierzy. Za pracę na szkolnych warsztatach uczniowie dostają ok. tysiąca złotych miesięcznie - napisała "Gazeta".